To skoro mapetka bedzie tu takie malkocostam (nawet nie wiem co to jest ten malkocostam :)) teksty dawac to ja opowiem jak wyglsdal kolejny dzien mojego zycia. Albo nie . Tylko kawalek kolejnego dnia mojego zycia. Czyli bylem sobie w sklepie zoologicznym (to taki sklep gdzie zwierzatka sobie sa, bo zoo to tez cos ze zwierzatkami zwiazane) i sobie na te zwierzatka patrzalem . I stwierdzilem ze sa fajniutkie te wszystkie rybki, myszy, szczury, chomiki, szynszyle, weze, pajaki, skorpiony, jaszczurki , zaby , kroliki, papugi , i inne takie tam :) A pozniej to sie nic nie dzialo ciekawego. A i nie dawno wdeplem (albo wdepnalem - nie wiem jak jest poprawnie :P) w budyn. Znaczy na podlodze lezal talerz z budyniem i w niego wpadlem (nie zeby dla mnie byl ten talerz bo to dla kotka)(ciagle sie tlumacze :P). I pozniej sie poszedlem wykapac (jest sie czym chwalic ;)) , ale nie umylem uszu , bo nie chcialo mi sie. Ale za to nos umylem :) A i jak wrocilem to zobaczylem notke mapetki (ale ta pierwsza) i tak jak mapetka napisala ja opowiadam o mojej budyniowej przygodzie. A pozniej zobaczylem druga notke mapetki i sie nie zezloscilem i mapetki nie zabije . Ale to dlatego ze napisala o mnie takie mile i pochlebne rzeczy :) Nie wiem dlaczego to napisala (nie musialas ;)) , ale widocznie poczula ze jestem taki madry i taki nieomylny jaki jestem i nie wytrzymala i musiala to wyrzucic z siebie. Ale czemu nie moglas powiedziec tego w cztery oczy? (mam nadzieje ze mnie nie zabijesz za to :D ) No i to na razie wszystko bedzie. Chcialem napisac tez jakis wierszyk "budyniowy" ale nie mam talentu i nie napisze :( (a sie staralem cos wymyslec - ten wierszyk znaczy sie)